Wakacje to zazwyczaj czas rozleniwienia i beztroski. Nic dziwnego – leżąc na tropikalnej plaży, czy nawet nad dmuchanym basenem w ogródku nie myślimy o pracy, kredytach i innych sprawach, które skutecznie uprzykrzają nam życie. A gdyby tak połączyć przyjemne z pożytecznym? A co powiesz na „finstajl”?
O co w tym chodzi? Od wielu lat obserwuję blogosferę i pojawiają się w niej różne trendy, które promują pewien styl życia (lifestyle). Gdy kilka lat temu rozpoczął się boom na blogi finansowe pojawiła się moda na „finansowy styl życia”, który łączy oszczędność przy jednoczesnym zwiększaniu poziomu życia.
Moda na spokój zamiast mody na sukces
Pamiętasz blogosferę z 2006-2007 roku? Nuda prawda? Trochę pamiętniczków, trochę początkujących szafiarek, Kominek i kilku innych typów. O finansach niewielu słyszało, choć już pojawiały się pierwsze blogi na ten temat. A teraz przenieśmy się kilka lat wprzód. Powiedzmy do roku 2012. Co mamy? Blogosferę „technologiczną”, masę średniej jakości porad o zarabianiu i kilku uznanych blogerów finansowych.
I w tym momencie widzę początku „finstajlu” – w momencie, kiedy oszczędzanie staję się sexy, pogoń za karierą schodzi na drugi plan, a zamiast ascezy/merdecesów (zależy kto co czyta) dostajemy jasny przekaz – nie rezygnuj z życia – po prostu to co robisz rób bardziej optymalnie. Plan na życie? Święty spokój od wierzycieli, zabezpieczenie emerytury i optymalne wydatkowanie pieniędzy. Z drugiej strony pasja i przedsiębiorcza postawa.
Więcej niż oszczędzanie pieniędzy
Pozwoliłem sobie na taki przewrotny tytuł, rodem z podcastu Michała Szafrańskiego, ponieważ po dłuższym zastanowieniu „finstajl” można by zamknąć w tych czterech słowach.
Na początku mojej przygody z Finansami od Podstaw napisałem o maksymalizacji użyteczności z każdej złotówki. Napisałem wtedy, że pieniądze to nie wszystko. I zdanie podtrzymuję. W tej koncepcji chodzi o coś więcej i jest znacznie szersza niż liczenie kasy.
Wydaje mi się, że dobrym porównaniem są tutaj kampanie reklamowe w blogosferze – przyjęło się, że bloger lajstajlowy pasuje do praktycznie każdej kampanii. A to remont domu, a to wyjazd za granicę, tutaj nowy samochód, a tam maszynka do golenia. A bloger „od finansów”? Proszę bardzo: oszczędny remont, ekonomiczna jazda, planowanie wakacji, czy nawet porównanie kosztów jednorazówek z maszynką elektryczną.
Ale na co to komu?
Przykład z reklamą ma zobrazować jedno – nawyki finansowe dotyczą wszystkich sfer życia. Oszczędzanie nie kończy się na przelewaniu pieniędzy z konta na konto i poszukiwanie super-hiper lokaty (lub, o zgrozo „darmowej” chwilówki i wciskanie ich znajomym). To że Małgosia z cytowanego powyżej posta nie jeździ starym golfem czy polonezem nie oznacza, że jest rozrzutna. Po prostu nie rezygnuje z życia, jednocześnie nie wywalając kasy w błoto. I właśnie this is it.
Finstajl to taki mały paradoks – z jednej strony na wszystko patrzymy przez pryzmat finansów i pieniędzy – z drugiej strony na finanse z przez pryzmat przyjemności z życia. Mieszanka niby nie do połączenia, a jednak się sprawdza.
Być może nie jest to tekst mojego życia, ale w końcu są wakacje, a ja lubię felietony (mam nadzieję, że Ty też). Jest lekko, ale z przesłaniem. A na koniec niezmiennie mam do Ciebie pytanie? Czy w Twoim przypadku zmiana nawyków finansowych wpłynęła na inne dziedziny życia? Odpowiedzi standardowo możesz udzielić poniżej w komentarzu 😉